Czwarta część lapońskiej eskapady. Wyruszam wreszcie na samotną wyprawę w najprawdziwszą dzicz. Sprzęt jest starodawny, retro i vintage. Mam bawełnianą dziurawą łódkę, worek żeglarski, płócienny norweski plecak i drewnianą skrzynkę. Olejowane płótno musi mi wystarczyć za namiot a dwa wełniane koce zamiast śpiwora. Pogoda jest z początku piękna, otwierają się jesienne krajobrazy i przestrzenie dalekiej Północy za kołem podbiegunowym. Idzie jednak nowy front…
W podróż tę zabrałem sprzęt bardzo podobny do tego, który miałem w 2020 roku, gdy samotną wędrówkę i obozowanie sfotografowałem kamerą otworkową i opisałem w nagrodzonej za najlepszy debiut podróżniczy książce „Subarctica”. Teraz podążam własnymi śladami i odkrywam dla Was pradawne krajobrazy na nowo – z kamerą cyfrową.